Louis ''Dangerous Love'' cz.37
Zaczęłam głośniej oddychać, kiedy odgłosy stawały się głośniejsze. Łup.
- Hey wszystko dobrze ? Czemu nie śpisz ?- zaspany chłopak podniósł się na łokciach, spoglądając na mnie z góry.- Jesteś blada i zimna. Co się dzieje.
Łup. Usiadłam wtulając się w chłopaka.
- Co to ?
- Nie wiem, pojdę sprawdzić, zostań. Przykryj się i spróbuj zasnąć, jesteś bezpieczna.
Przykryłam się po samą szyję, oddychając ciężko. Wytężyłam słuch, nasłuchując wszystkich odgłosów. Nie zasnę, do puki Lou nie wróci.
- Cholera !!!
Wyprostowałam się, jak struna, ciężko dysząc. Louis. Nic mu nie jest prawda ? Niech już wróci. Niech już wróci. Niech już wróci. Czemu nie wraca ? Cała drżąca wysunęłam nogi z pod ciepłej kołdry, ustawiając je płasko na podłodze. Nie pozwalał mi się ruszać z łóżka, ale...Nic mu nie jest, na pewno nie. Łup. Wzdrygnęłam się, zaciskając powieki. Nic mu nie jest. Chwyciła, swój kapok, unosząc się w górę. Wolnym, kulawym kokiem zmierzałam w stronę korytarza. Wzrok kierowałam jedynie przed siebie, na przestrzeń, bojąc się co tam ujrzę. Wciągnęłam głośno powietrze czując, zimno przeszywające bose stopy. Spojrzenie przeniosłam w dół, widząc jak woda oblewa moje nogi. Woda. O cholera. Wdarła się na korytarz, ale skąd ? Przyśpieszyłam nie co kroku, wychodząc na zewnątrz. Od razu silny wiatr przygwoździł mnie do ściany.
- Louis ?- mój głos drżał bardziej, niż mogłam się tego spodziewać.
- Heyley, załóż kapok szybko!
Nie wiem skąd dobiega jego głos, ale szybko wykonałam jego polecenie. Zarzuciłam na ramiona czerwoną kamizelkę z licznymi odblaskami. Drżącymi palcami zapięłam pierwszy pasek, a później dwa kolejne. Upewniłam się czy dobrze się trzyma, tak jak robił to chłopak. Wyszłam krok na przód rozglądając się dookoła. Odgarnęłam potargane włosy do tyłu, próbując poprawić sobie widoczność. Słone krople wody uderzyły w moją twarz, zamazując obraz, a po chwili fala padła u mych stóp, mocząc moje nogi. Potężny deszcz, mieszał się z pobudzonym oceanem. Błysk. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, upewniając się, że nie mam zwidów. Błyskawice przecinały czarne, jak smoła niebo, poprzedzając nie głośne grzmoty.
- Louis gdzie jesteś ?
- Na przodzie.
Zaczęłam sunąć powoli stopami po pokładzie, zmierzając do lewego kadłuba i udając się na przód. Podłoga była strasznie ślizga, a nowe fale co raz podmywały moje nogi. Stanęłam na odkrytej przestrzeni, dostrzegając chłopaka. Zmagał się ze zwinięciem jednego z dwóch rozłożonych żagli. Wiatr i deszcz utrudniały mu pracę, zamazując obraz. Jego mięśnie napinały się ciągnąc sznurki, a pięty wbijały w ziemię, starając się zatrzymać go w miejscu. Chciałam mu pomóc, ale jak ? Nie znam się, nie wiem co mam robić.
- Hey złap tą linę i trzymaj mocno.
Kiwnęłam energicznie głową, kiedy brunet zamachnął się rzucając mi jedną z lin. Złapałam ją, kurczowo zaciskając w ręce i przyciągając do piersi. Asss... zasyczałam w duchu, zaciskając zęby, kiedy szorstka włóknina otarła moje dłonie, podczas szarpnięcia. Cofnęłam się o kilka kroków w tył, napotykając po prawej stronie barierki. Zajęczałam cicho pod nosem, kiedy lina pociągnęła mnie za sobą po mokrej powierzchni. Ledwo złapałam równowagę, spoglądając na Louisa. Walczył. Fala uderzyła w moje ciało, mocząc końcówki i tak mokrych już od deszczu włosów. Jacht zatrząsł się, odrywając lewym gadłóbem od wody i przechylając w prawo. Wpadłam na barierki mocno łapiąc się metalowej poręczy i zginając w pół. Wyprostowałam się, słysząc skrzypnięcie.
- Louis !!!
Wydarłam się, widząc jak maszt obraca się, uderzając chłopaka i pchając do wody. Nogi Louis w powietrzu i straciłam go z oczu.
- Louis !!!
Zaczęłam panicznie krzyczeć. Nie wiele myśląc, kierując się sercem przywiązałam swój sznur do barierki i ignorując chorą kostkę podbiegłam do prawej krawędzi.
- Louis !!!
Krzyczałam ochrypłym głosem, szukając jego ciała. Wpadłam w histerię. Łzy ciekły po moich policzkach, jak wodospad. Rozglądała, się wszędzie, szukając jego ciała, ale jedyne co widziałam to tylko czarna woda. Wielkie fale zalewały się jedna przez drugą. Straciłam poczucie czasu. Jakby wszystko się zatrzymało, chociaż widział prawdziwy żywioł przed swoimi oczami.
- Louis !!!
Krzyczałam ile miałam powietrza w płucach, dławiąc się własnymi łzami. Ich gorzki smak, przyprawiał mnie o mdłości. Rozejrzałam się energicznie po pokładzie, dostrzegając latarkę zawieszoną na rogu szo... Szybko ruszyłam w tamtym kierunku, próbując odwiązać sznureczek. Kadłub znowu się podniósł, a ten sam maszt obrócił się, zmierzając w moją stronę. Złapałam się liny, zatrzymując go dłonią i odpychając w drugą stronę. Odwróciłam się po latarkę, ale jej już nie było. Kurwa !!! Ponownie podbiegłam do prawej krawędzi upadając na kolana.
- Louis !!!
Odgarnęłam mokre włosy z twarzy, wycierając oczy. Usiadłam na tyłku, wystawiając nogi za burtę. Niech on przeżyje ! Niech on przeżyje !Niech on przeżyje ! Proszę Boże niech on przeżyje ! Zaczęłam się modlić w duchy, wypowiadając swoją mantrę. Niech on przeżyje.
- Louis !!!
Gardło bolało mnie okropnie, ale miałam to gdzieś, drąc się dalej. Ułożyłam dłonie płasko na drewnianej podłodze, napinając mięśnie. Był pod wodą już około minuty.
- Louis !!!
Wzięłam głęboki oddech, gotowa by się odepchnąć i skoczyć.... ~ Paynowa xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz